Szkolna edukacja formalna, rozwija się bardzo powoli, jest jak ślimak próbujący dogonić pędzącego królika, którym jest zwariowany świat wokół nas.
Po co nam właściwie szkoły?
Od czasu powstania pierwszych szkół, jakieś 300 lat temu, niewiele się zmieniło. Z założenia, szkoła ma nauczyć dyscypliny, przekazywać ogólną wiedzę o świecie i co najważniejsze przechować dzieci w czasie, gdy rodzice chodzą do pracy. Na kolejnym etapie ma pomóc zdobyć solidne kwalifikacje zawodowe, kształcić przyszłych naukowców i zachęcać do myślenia na wyższym poziomie abstrakcji.
Co jest nie tak ze szkołami podstawowymi i średnimi?
Świat pędzi do przodu tymczasem w murach szkolnych czas zatrzasnął się w schowku pod schodami i nie zważa na nic co dzieje się wokół niego. Szkolnictwo systemowe to dziwny twór, w którym nie czują się dobrze ani uczniowie, ani nauczyciele, ani rodzice. Właściwie trudno jest wskazać kogoś kto uważa, że jest dobry a kryzys systemu edukacji zgłaszają kraje na całym świecie.
Na czym polega problem?
Programy nauczania są przeładowane, oderwane od potrzeb codziennego życia i nie da się ich zrealizować w dostępnym czasie. Ponadto ilość koniecznej do wypełnienia dokumentacji jest przytłaczająca. Powoduje to, że zawód nauczyciela trudno jest wykonywać dobrze bez pójścia pod prąd i ryzykowania własną posadą. Ogólna presja poszukuje drogi ujścia a to odbija się na dzieciach. Rodzicom natomiast coraz mniej podoba się atmosfera panująca za zamkniętymi drzwiami klasowej sali.
“Pani powiedziała nam dzisiaj, że jeśli znów będziemy głośno to będzie nam robić sprawdzian na każdej lekcji.”
“Większość osób z naszej klasy ściąga na kartkówkach bo jest ich tak dużo, że chyba musieliby przestać spać aby sobie z tym wszystkim poradzić.”
Słyszałeś już któreś z powyższych zdań od swojego dziecka? Jeśli nie to jesteś szczęściarzem.
Jak sobie z tym radzą uczniowie? Bardzo prosto - gdy stosuje się wobec nich przymus, popędzanie i próbuje przeładować materiałem reagują agresją lub bierną agresją. Często mówi się, że współczesna młodzież jest leniwa, pyskata i jakaś taka nijaka. Nie to co kiedyś! Prawda jest taka, że ich postawa jest odzwierciedleniem tego, jak my dorośli zachowujemy się w procesie nauczania i odpowiedzią na to, że zbyt często żądamy, straszymy, ignorujemy i zanudzamy ich na śmierć.
Co w zamian?
Rynek nie zna próżni dlatego na naszych oczach powstają coraz to nowe alternatywy dla tradycyjnych placówek oświatowych: szkoły demokratyczne, szkoły Montessori, nauczanie domowe. Rodzicom coraz mniej podoba się to jakimi wartościami ich dzieci są karmione w szkołach a widząc wywieraną presję szukają alternatywnych środowisk, w których mniej jest oceniana, rywalizacji i motywowania strachem. Oczywiście nie wszystkich na nie stać ale już za kilka lat jeśli będziesz miał pieniądze i małe dziecko to mocno rozważysz gdzie ma chodzić w najważniejszych latach swojego życia.
A jak się miewają szkoły wyższe i zawodowe?
Jak było na tych studiach?
Nie wiem, przespałem.
Współcześni studenci są bardzo mało odporni na nudę. Nie chcą już tradycyjnych wykładów opartych o słuchanie i notowanie. Jeżeli nauczyciel potrafi rewelacyjnie opowiadać to wszystko się jeszcze broni, niestety nie każdy prowadzący to dobry prezenter. W dodatku łatwy dostęp do wciąż doskonalonych szkoleń komercyjnych podnosi poprzeczkę akceptowalnej jakości w edukacji.
Szkoła wyższa z założenia ma wyposażać studentów w kwalifikacje zawodowe. Dzisiaj studenci mówią “sprawdzam” i składają CV na stanowiska bez posiadania formalnego dyplomu i o dziwo w wielu branżach takich jak IT, handel, marketing, dziedziny artystyczne a nawet produkcja i usługi dostają pracę. Okazuje się, że rekruterzy na przekór instytucjom oświatowym zamiast “co wiesz?” dużo częściej pytają “co umiesz?”.
Co w zamian?
Złote czasy odnotowują wszyscy twórcy cyfrowej edukacji, kursów e-learningowych i platform wspierających samokształcenie. Dzięki nim okazuje się, że wykształcenie można zdobyć nie wychodząc z domu a jakość komercyjnej edukacji dzięki konkurencji i wymaganiom klienta wciąż rośnie. Co na to szkoły wyższe? Czy tego chcą czy nie muszą dołączyć do wyścigu i starać się coraz mocniej i mocniej.
Czy powinniśmy coś z tym wszystkim zrobić?
Edukacja szkolna jest u progu wielkiego kryzysu, który przez następne dziesięciolecia będzie się pogłębiał. Co nas czeka? Może powrót do elitarnych, prestiżowych szkół, z niebotycznym czesnym i zarezerwowanych tylko dla najbogatszej kasty? W tym scenariuszu ucierpią dzieci z uboższych rodzin a dysproporcje społeczne bardzo się powiększą. Nie wszystko jednak stracone. Wciąż możemy (a nawet musimy) aktywnie walczyć o reformę szkolnictwa na wszystkich etapach edukacyjnych. A poza tym wyciągnijmy wszystkie oszczędności ze skarpety i inwestujemy w EdTech. Ta branża, będzie wygrywać w każdym możliwym scenariuszu przyszłości.
Artykuł napisała Alina Guzik we współpracy ze świetną menedżerką i ekspertką ds. rynku EdTech Katarzyną Pruską dla wyjątkowej firmy HR w sektorze EdTech - CandidFuture.
Zapisz się na mój newsletter aby nie przegapić wartościowych artykułów.
Komentarze